Miłość odnaleźli w raciborskim DPS-ie
O tym, że miłość potrafi zjawić się w najmniej oczekiwanym momencie, przekonali się państwo Krystyna i Witold Tuczyńscy, którzy w 2009 roku poznali się w raciborskim DPS-ie, a 10 czerwca tego roku pobrali się. - Żyć samotnie nie jest łatwo. We dwoje - jest sens i cel - stwierdzają państwo Tuczyńscy.
Pani Krystyna pochodzi z Rybnika, pan Witold urodził się na Mazurach, a na Śląsk przyjechał za pracą w latach 70. Pracował na kopalni w Jastrzębiu i nigdy wcześniej nie był żonaty. - Wolny tryb życia zawsze mi odpowiadał, moja praca to było jeżdżenie po hotelach, w delegacje, nie było czasu na myślenie o partnerce do życia - wspomina.
Pan Witold w DPS Złota Jesień w Raciborzu mieszka od 1992 roku. Pani Krystyna zamieszkała tu w 2008. A poznali się z początkiem 2009 roku. - Nasza znajomość rozpoczęła się od fotela, który Witek przyszedł pomóc mi zmontować - wspomina pani Krystyna. - Potem były wspólne rozmowy, kawy, zapraszaliśmy się nawzajem i pomagaliśmy sobie bezinteresownie - dodaje pan Witold, który przyznaje, że nigdy nie spodziewał się, że w DPS-ie znajdzie swoją drugą połówkę.
Co zauroczyło pana Witolda w żonie? - Nie ukrywam, że wygląd miał znaczenie, ale ważna była też bezinteresowna pomoc, na jaką liczyć mogłem ze strony Krystyny - przyznaje. Pani Krystyna również wspomina o tym, że na męża zawsze mogła liczyć. - Był chętny do pomocy i szczery, zafascynował mnie. Nigdy nie myślałam, że wyjdę jeszcze za mąż, byłam zagorzałą przeciwniczką mężczyzn. Ze swoim pierwszym mężem rozwiodłam się - stwierdza.
Na ślub zdecydowali się dość szybko, by uciszyć wszelkie plotki i spekulacje. - Nie planowaliśmy tak wcześnie ślubu. Ale gdy zaczęliśmy wspólnie wyjeżdżać, zaczęły się plotki. Nie chcieliśmy pomówień, a zależało nam, by wspólnie żyć - opowiadają małżonkowie. W porozumieniu nie przeszkodziły im różnice wyznaniowe. - Jestem katoliczką, a mąż to świadek Jehowy, ale ustaliliśmy, że nie będziemy przeciągać się czy kłócić o to - mówią.
Dzień ślubu to było dla nich wielkie przeżycie. - Pracownicy DPS-u zgotowali nam taką niespodziankę, jakiej nigdy się nie spodziewaliśmy. Były wykupiny i bramy, wszyscy pracownicy wzieli udział w przygotowaniach, poprzebierali się, to były piękne chwile - wspominają. - Mówiono nam, że nigdy tutaj nie było ślubu z taką pompą, były śpiewy, zagrali nam na gitarze, przygotowali prezenty - dodaje pani Krystyna, która podkreśla, że warunki w raciborskim DPS-ie są świetne. - Zanim tu zamieszkałam, objeździłam kilka domów i muszą przyznać, że nigdzie nie było tak ładnie - mówi.
Jak państwo Tuczyńscy spędzają czas? - Dużo podróżujemy, mamy samochód i jeździmy po okolicy. Często odwiedzamy mój rodzinny Rybnik - miasto, z którym jestem bardzo związana, a także Rudy, w których jestem zakochana - opowiadają. A o czym marzą? - Żebyśmy zdrowi byli i w zgodzie żyli - kończą.
JaGA
Komentarze (0)
Komentarze zostały zablokowane.